niedziela, 12 lipca 2009

nowy dom alarm i brak aparatu

no wiec, z wielka checia zrobilabym pare zdjec tego budynku ktory przypomina wreszcie dom mieszkalny ale nie moge znalezc MOJEGO CHOLERNEGO APARATU!!!!!!!!!!!!przede mna goruje okolo 20 nierozpakowanych flytt-lada'ow i nie nie nie nie zamierzam ich przenosic i otwierac i sprawdzac, gdyz znajac moje szczescie NA PEWNO NA PEWNO bedzie w tym ostatnim kartonie na samym dole!Cala sobote rozpakowywalam i przenosilam i latalam z gory na dol z wywieszonym ozorem (zahaczylam duzym palcem o schoda jednego i swiezo pomalowany lakier mi sie obdarl, demyt) i nie chce mi sie tego robic dzis. Zdjecia beda w nastepnym odcinku, kiedy M. mi znajdzie aparat bo on pakowal, a poza tym ja wchodze na lajbe jutro o 6.30 (sic!) i nie bedzie mnie do poniedzialku nastepnego.
Dom wydaje mase smiesznych dzwiekow(jest nowy,caly z pachnacego drewna) - zwlaszcza w nocy. Jego szalenie rozrywkowa dzialalnosc uaktywnia sie wlasnie wtedy, tzn troche w ciagu dnia rowniez,ale jednak noc bije rekordy jak na razie - nie jest to jakos szczegolnie smieszne jak jest sie samemu w domu - rozne glupie mysli przychodza do glowy. Wlaczylam sobie wiec alarm na noc, co by dzwiekow rozprostowywania drewna nie pomylic z jakims, na ten przyklad, wlamywaczem. I w zwiazku z tym, iz nasz alarm ma 30 sek na wlaczenie sie, gdy otwieramy drzwi wejsciowe,myslalam, ze tak tez jest w przypadku poranka, gdy wstalam...

Nie - nie mam tych 30 sekund...

JEZU KURWA ZLOTY...jak to sie rozdarlo!!!!!!!!!przysiegam na boga, ze uslyszeli na polskim wybrzezu.Nie wiedzialam rowniez, ze sie mozna spocic w ciagu 2 sekund.MOZNA. W duchu moim sploszonym sie modlilam, aby mozna go bylo wylaczyc moim czterocyfrowym kodem, bo jak nie to - przysiegam - nie wiem co,kurwa,zrobie!!!wylo jak posrane caly czas, balam sie,ze sasiedzi przyleca (a ja tylko w bokserkach, z cyckami na wierzchu i kremem nocnym bardzo tlustym na twarzy) i zaraz po wylaczeniu mnie ukatrupia ani chybi!No - ale dalo rade - wylaczylo sie, a ja bylam nieco przyglucha przez pare minut - nie zartuje! uszy mi sie tak jakby zatkaly od srodka,serce mi skakalo w piersi i bylam spocona jak po biegu przelajowym, a to wszystko trwalo zaledwie moze maksymalnie 5 sekund - naprawde! Jak to potem skomentowal M. gdy mu zrelacjonowalam przez telefon - no,to przynajmniej wiemy, ze dziala...nie mogl byc bardziej szwedzki w tym stwierdzeniu...

Ostatnio przeczytalam przesmieszny artykul Szweda o Szwedach - nieco satyryczny. Usmialam sie jak norka i przedyskutowalam to z moimi znajomymi - zarowno Szwedami jak i nie -Szwedami. Na szczescie mam znajomych,ktorzy maja do siebie duzy dystans,wiec smiechu bylo co niemiara. Jednym z punktow bylo, ze Szwedzi wyskakuja na zewnatrz kawiarenki do tzw.'ogrodka' nawet jesli jest 13 stopni a slonce wyjrzalo tylko na 8 sekund. Na serio. Sama zaobserwowalam - raz nawet w akcji, gdy ludzie niemalze poprzewracali krzesla i stoliki,gdy podczas deszczowego dnia na chwile zaswiecilo slonce a akurat byl (nabozny) lunchtime. wszyscy rzucili sie w panice do drzwi, pozajmowali wszysciusienkie stoliki i krzeselka na zewnatrz,niektorzy pozapominali sztuccow tudziez telefonow komorkowych wewnatrz i z kwasnym wyrazem twarzy musieli na pare sekund wejsc w cien - bo przeciez ominie ich pare sekund promieni slonecznych!!!!No chore,normalnie.

Druga rzecza dosc charakterystyczna dla Szwedow a mnie wprawiajca niezmiennie w oslupienie jest fakt iz obiad rodzinny planuje sie okolo miesiaca wczesniej i odpowiednio wczesniej informuje czlonkow rodziny - tzn.np doroslego syna z rodzina czy wlasna siostre. Nie ma tak,ze w piatek sobie wymyslasz 'a,zaprosze rodzinke na obiad' i zadzwonisz do nich w sobote aby przyszli w niedziele. No, gdzie,jak??To jest bardzo w zlym guscie tutaj - bo co Ty sobie myslisz,ze oni tylko czekaja az Ty ich zaprosisz???Alez wszyscy maja mase zajec - nawet w niedziele,nawet gdyby mialo to byc ogladanie TV!!Nie mozna nikogo zmuszac do zmiany planow.Nawet jesli to najblizsza rodzina,np twoj brat czy siostra. I jak juz sie przyjdzie na ten nieszczesny obiad rodzinny - ubrana dyskretnie ale nie elegancko - to na 98 proc beda köttbullar (malutkie kotleciki mielone), gotowane ziemniaki i dzem zurawinowy.Lody na deser i kawa.

Jeszcze wiekszym przestepstwem jest wpadniecie do kogos bez zapowiedzi. Zeby nikomu tutaj z czytelnikow do glowy nie przyszlo tak zrobic w SE. Grozi powaznymi konsekwencjami,niemalze prawnymi.Najlepiej sie zapowiedziec tydzien przed, ze sie wlasnie bedzie przejezdzalo obok i moze sie wpadnie na kawe...

Tym pieknym akcentem ide spac, gdyz wstac musze - uwaga - godz.5 rano. Miala wpasc kolezanka, ale cos jej nie poszlo chyba, bo juz bardzo pozno jak na wizyty w SE...

dobranoc wszystkim =)

środa, 8 lipca 2009

pije wino siedze na podlodze

hahahahaha!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!mamy dom wreszcie!!!!siedze na jego (tego domu) podlodze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

pije wino - sama,bo M. pije piwo - a w zwiazku iz zaczal mi sie okres to jestem w sumie pijana niemal,hihihi....

fajny dom,bardzo duzo przestrzeni - nie mamy nic poza lozkiem i stolem z czterema krzeslami....

jak juz wytrzezwieje i sie porzadnie wyspie, to chwyce za moj aparat i porobie troche fotek.aha i jak juz zniknie choc troche tzw.' flytt-låda'ow' - czyli kartonow przeprowadzajacych (doslownie tlumaczac). Mamy mnostwo låda'ow naprawde ogromna ilosc - czlowiek by najchetniej wywalil polowe rzeczy podczas przeproadzki - w ogole podczas takich imprez, to sie w czlowieku najgorsze instykty budza, moim zdaniem - agresja werbalna,foch na rzeczy martwe oraz ogolna podejrzliwosc dotyczaca materii nieozywionej,np ze krzeslo sie zlosliwie tak obrocilo, aby nogami swemi zahaczyc o framuge drzwi i wyrznac oparciem w moja brode,przytrzaskujac mi jezyk...nagle sie rowniez okazuje, ze kondycja fizyczna jakas taka mierna w najlepszym wypadku,czlowiek sie poci i dostaje zadyszki przy byle czajniku w dloni i niewielkiej ilosci schodow...kretych,moze to robi roznice....?

ide spac bo mam czkawke od godziny i nie moge przestac,caly komp mi lata przed oczami.