środa, 30 września 2009

modelka ;-)




aha,mialam wkleic 20 wrzesnia a wklejam dzis - mam nadzieje, ze nikt sie nie pogniewal, ale pomyslalam, ze wpierw zapytam rodzicow czy to jest ok, no bo mimo wszystko rozsylam czyjs wizerunek :-)
z Emma sprawa sie ma nastepujaco,iz ona jest w gruncie rzeczy dosc swobodna i rozesmiana, ale i tak musialam sie rok nachodzic aby przestala sie mnie wstydzic i nie zwracac uwagi na aparat podczas zabawy, a nawet troche pozowac i przekomarzac z obiektywem.Mam sporo wiecej takich wlasnie fotek ale wymagaja troszke obrobki,bo jednak male dziewczynki sa niewygodnie ruchliwe.

musze powiedziec ze zdjecia moglyby byc ciut bardziej zywe w kolory ale niestety tom razom mialam obiektyw Sigmy i rzecz jasna on sprawuje sie cudownie, jednak nie rysuje tak ladnie jak robi to Nikkor z moim Nikonem.jak w koncu przestane wydawac na ciuchy buty i torebki jakies bajonskie sumy to kupie sobie nareszcie inny korpus przede wszystkim, bo ten juz chyba przerobilam i juz chcialabym wiecej od aparatu.

za dwa tygodnie jedziemy na weekend do Pragi i tam troche poszaleje na pewno z szerokokatna Sigma (ktora winietuje ciut ciut) oraz zamiast JPEG'a uzyje RAW'u i sie zobaczy.

chcialam Wam powiedziec ze zaczelam troche trenowac i sie przyuczac do Dj'a radiowego....:-)na chwile obecna mozna mnie sluchac czasem na polskim radiu w Szwecji - zainteresowal sie mna facet (DJ) ktory gra m.in. na Ministry Of Sound i chcialby mnie profesjonalnie podszlifowac. Normalnie kul po prostu.Jazda na maksa - nigdy bym nie pomyslala,ale on twierdzi ze jest duza szansa ze mam talent radiowy. nie moglam opanowac nerwowego chichotu, gdy z nim rozmawialam - jak idiotka jakas. No nic,zobaczymy co z tego bedzie - Dj Kroovka ;-)

ide troche potrenowac,bo kupilismy niedawno tzw.cross trainer - stoi w pralni na dole - wlaczam sobie Grey's Anatomy na laptopie i zasuwam caly odcinek (55 minut). Bardzo fajny trening.

spadam...

sobota, 19 września 2009

zdjecia domu nr 1




nareszcie!!!!!!!!!!zrobilam pare pierwszych zdjec domu - zrobilam tylko tam, gdzie bylo posprzatane :-)









jutro wkleje zdjecia mojej malej modeleczki Emmy - super fajne zdjecia wyszly!!!

poniedziałek, 7 września 2009

skepp o hoj!!!!

czyli oznacza to cos takiego jak 'stopy wody pod kilem' - powinno to byc wykrzyczane entuzjastycznie.

sama sobie zycze...ktos musi...
M. pojechal z samiusienkiego rana do Paryzewa na jakies arcywazne spotkanie. arcy arcy...

ja wchodze na lajbe za chwilke niewielka - fatalnie spalam,jak zawsze przed wejsciem - reisefeber ani chybi.

od pazdziernika zeszlego roku walcze z tutejsza hybryda naszego NFZ-u i ZUS-u - tzn pragnelabym sie zarejestrowac aby w razie zlamania jakiejs konczyny nie placic okolo 1000 pln za gips lecz sume symboliczna tudziez zadna. I po paru ostatnich tygodniach doszlam do wniosku ze ich nadrzednym choc skrzetnie skrywanym celem jest wkurwianie ludzi oraz trenowanie ich odpornosci na stres na przyszle lata. no bo ilez razy mozna wysylac zaswiadczenia o pracy do nich,czy potwierdzenia tozsamosci czy poswiadczenie wysokosci zarobkow. i za kazdym razem swiezsze ma byc to potwierdzenie bo tamte juz jest stare...no oczywiscie ze jest stare skoro odpisuja mi po miesiacu!!!!!!!!!!!!!no to,rzecz jasna, w ciagu miesiaca,to ja moglam do Afryki wyjechac karmic sieroty i pobierac zasilek szwedzki!!! ale ja - nieee - ja mam zawsze napisane pod koniec ichniego listu (przyslanego po m-cu) ''nie uslyszymy od Ciebie w ciagu tygodnia,porzucamy sprawe''....co za swinstwo.

no nic,jade na statek gdzie tez mnie wkurzyli nieziemsko,zaraz sie z tego wypisze i koniec kropka!!!!!!!!!!

piątek, 4 września 2009

melancholia


kurcze cos mi nie idzie ostatnio dobry humor...polazlam sobie dzisiaj nad wode i narobilam pare fotek (zapraszam na fotosidan.se),bardzo wialo, troche padalo,niby poczatek wrzesnia a ja w czapce normalnie i apaszce i grubym bezrekawniku.szok. no i taka,jaka pogoda dzisiaj tak i ja stoje dzis z humorem. M. nie czuje sie najlepiej, ja sie strasznie dzis zdenerwowalam na moje miejsce pracy,z placzem wlacznie,a wiec adios na dzis...nie smuce wiecej!

niedziela, 23 sierpnia 2009

ta mig till havet...

raki...

lato w pelni, mili panstwo,a w zasadzie sie ku koncowi chyli - szwedzkie lato sie popisalo w tym roku i bylo duzo slonca, wiatru i soli, jak to w popularnej letniej piosence szwedzkiej, gdzie on spiewa ze slonce wiatr i woda (no dobra - nie sol) to najlepsze co on zna w lecie (szwedzkim rzecz jasna) - przetlumaczenie bardzo doslowne :-)

z nowosci to to, ze kupilismy w koncu troche mebli i juz naprawde musze zrobic pare zdjec tutaj i wstawic, bo az glupio...

z nastepnych wiadomosci to jedna jest taka troche, niestety, na tym wesolym blogu - negatywna...w zeszly poniedzialek dowiedzielismy, ze M. ma nieodwracalna chorobe nerek, ktora nieuchronnie prowadzi do niewydolnosci tychze,a w konsekwencji do dializ i przeszczepu. Problem lezy w dwoch rzeczach - iz obie zostaly zaatakowane jednoczesnie wraz z watroba. Dwa iz dializy czekaja nas bardzo wkrotce bo M. siusia krwia i bardzo zle sie czuje fizycznie oraz ze nerki sa juz znacznie powiekszone...Przeplakalam caly poniedzialek i wtorek, a potem sie musialam wziac w garsc bo juz mielismy pozapraszanych roznych gosci na obiady i takie tam (c.d. zwiedzania naszego domu niczym sredniowiecznego zamku)...
Oczywiscie mam nadzieje, ze w przyszlym tygodniu po przyjezdzie ze statku bede sie mogla dowiedziec o testach na zgodnosc tkankowa,abysmy wiedzieli czy moge oddac nerke w razie czego bez szukania.
uff...
bardzo ciezko mi uwierzyc, ze zycie sie moze zmienic z jednego dnia na drugi - tzn niby sie wie, z filmow, z opowiadan znajomych ale dopoki nie przylezie to do Ciebie osobiscie to sie zyje w takiej polswiadomosci, na zasadzie 'przeciez ja wiem co to znaczy'...

chcialam tylko napisac ze bardzo mojego M. kocham i zrobie wszystko co mozliwe by cala ta 'przygoda' sie dla nas dobrze skonczyla...

Dobranoc.
P.S. a tu jest utwor wlasnie o tym ze slonce wiatr i woda to jest najlepsze co jest w lecie, ale to o Tobie mysle caly czas i tak...bardzo banalny ale kurcze podoba mi sie...

http://www.youtube.com/watch?v=OAedjDif11U

niedziela, 12 lipca 2009

nowy dom alarm i brak aparatu

no wiec, z wielka checia zrobilabym pare zdjec tego budynku ktory przypomina wreszcie dom mieszkalny ale nie moge znalezc MOJEGO CHOLERNEGO APARATU!!!!!!!!!!!!przede mna goruje okolo 20 nierozpakowanych flytt-lada'ow i nie nie nie nie zamierzam ich przenosic i otwierac i sprawdzac, gdyz znajac moje szczescie NA PEWNO NA PEWNO bedzie w tym ostatnim kartonie na samym dole!Cala sobote rozpakowywalam i przenosilam i latalam z gory na dol z wywieszonym ozorem (zahaczylam duzym palcem o schoda jednego i swiezo pomalowany lakier mi sie obdarl, demyt) i nie chce mi sie tego robic dzis. Zdjecia beda w nastepnym odcinku, kiedy M. mi znajdzie aparat bo on pakowal, a poza tym ja wchodze na lajbe jutro o 6.30 (sic!) i nie bedzie mnie do poniedzialku nastepnego.
Dom wydaje mase smiesznych dzwiekow(jest nowy,caly z pachnacego drewna) - zwlaszcza w nocy. Jego szalenie rozrywkowa dzialalnosc uaktywnia sie wlasnie wtedy, tzn troche w ciagu dnia rowniez,ale jednak noc bije rekordy jak na razie - nie jest to jakos szczegolnie smieszne jak jest sie samemu w domu - rozne glupie mysli przychodza do glowy. Wlaczylam sobie wiec alarm na noc, co by dzwiekow rozprostowywania drewna nie pomylic z jakims, na ten przyklad, wlamywaczem. I w zwiazku z tym, iz nasz alarm ma 30 sek na wlaczenie sie, gdy otwieramy drzwi wejsciowe,myslalam, ze tak tez jest w przypadku poranka, gdy wstalam...

Nie - nie mam tych 30 sekund...

JEZU KURWA ZLOTY...jak to sie rozdarlo!!!!!!!!!przysiegam na boga, ze uslyszeli na polskim wybrzezu.Nie wiedzialam rowniez, ze sie mozna spocic w ciagu 2 sekund.MOZNA. W duchu moim sploszonym sie modlilam, aby mozna go bylo wylaczyc moim czterocyfrowym kodem, bo jak nie to - przysiegam - nie wiem co,kurwa,zrobie!!!wylo jak posrane caly czas, balam sie,ze sasiedzi przyleca (a ja tylko w bokserkach, z cyckami na wierzchu i kremem nocnym bardzo tlustym na twarzy) i zaraz po wylaczeniu mnie ukatrupia ani chybi!No - ale dalo rade - wylaczylo sie, a ja bylam nieco przyglucha przez pare minut - nie zartuje! uszy mi sie tak jakby zatkaly od srodka,serce mi skakalo w piersi i bylam spocona jak po biegu przelajowym, a to wszystko trwalo zaledwie moze maksymalnie 5 sekund - naprawde! Jak to potem skomentowal M. gdy mu zrelacjonowalam przez telefon - no,to przynajmniej wiemy, ze dziala...nie mogl byc bardziej szwedzki w tym stwierdzeniu...

Ostatnio przeczytalam przesmieszny artykul Szweda o Szwedach - nieco satyryczny. Usmialam sie jak norka i przedyskutowalam to z moimi znajomymi - zarowno Szwedami jak i nie -Szwedami. Na szczescie mam znajomych,ktorzy maja do siebie duzy dystans,wiec smiechu bylo co niemiara. Jednym z punktow bylo, ze Szwedzi wyskakuja na zewnatrz kawiarenki do tzw.'ogrodka' nawet jesli jest 13 stopni a slonce wyjrzalo tylko na 8 sekund. Na serio. Sama zaobserwowalam - raz nawet w akcji, gdy ludzie niemalze poprzewracali krzesla i stoliki,gdy podczas deszczowego dnia na chwile zaswiecilo slonce a akurat byl (nabozny) lunchtime. wszyscy rzucili sie w panice do drzwi, pozajmowali wszysciusienkie stoliki i krzeselka na zewnatrz,niektorzy pozapominali sztuccow tudziez telefonow komorkowych wewnatrz i z kwasnym wyrazem twarzy musieli na pare sekund wejsc w cien - bo przeciez ominie ich pare sekund promieni slonecznych!!!!No chore,normalnie.

Druga rzecza dosc charakterystyczna dla Szwedow a mnie wprawiajca niezmiennie w oslupienie jest fakt iz obiad rodzinny planuje sie okolo miesiaca wczesniej i odpowiednio wczesniej informuje czlonkow rodziny - tzn.np doroslego syna z rodzina czy wlasna siostre. Nie ma tak,ze w piatek sobie wymyslasz 'a,zaprosze rodzinke na obiad' i zadzwonisz do nich w sobote aby przyszli w niedziele. No, gdzie,jak??To jest bardzo w zlym guscie tutaj - bo co Ty sobie myslisz,ze oni tylko czekaja az Ty ich zaprosisz???Alez wszyscy maja mase zajec - nawet w niedziele,nawet gdyby mialo to byc ogladanie TV!!Nie mozna nikogo zmuszac do zmiany planow.Nawet jesli to najblizsza rodzina,np twoj brat czy siostra. I jak juz sie przyjdzie na ten nieszczesny obiad rodzinny - ubrana dyskretnie ale nie elegancko - to na 98 proc beda köttbullar (malutkie kotleciki mielone), gotowane ziemniaki i dzem zurawinowy.Lody na deser i kawa.

Jeszcze wiekszym przestepstwem jest wpadniecie do kogos bez zapowiedzi. Zeby nikomu tutaj z czytelnikow do glowy nie przyszlo tak zrobic w SE. Grozi powaznymi konsekwencjami,niemalze prawnymi.Najlepiej sie zapowiedziec tydzien przed, ze sie wlasnie bedzie przejezdzalo obok i moze sie wpadnie na kawe...

Tym pieknym akcentem ide spac, gdyz wstac musze - uwaga - godz.5 rano. Miala wpasc kolezanka, ale cos jej nie poszlo chyba, bo juz bardzo pozno jak na wizyty w SE...

dobranoc wszystkim =)

środa, 8 lipca 2009

pije wino siedze na podlodze

hahahahaha!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!mamy dom wreszcie!!!!siedze na jego (tego domu) podlodze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

pije wino - sama,bo M. pije piwo - a w zwiazku iz zaczal mi sie okres to jestem w sumie pijana niemal,hihihi....

fajny dom,bardzo duzo przestrzeni - nie mamy nic poza lozkiem i stolem z czterema krzeslami....

jak juz wytrzezwieje i sie porzadnie wyspie, to chwyce za moj aparat i porobie troche fotek.aha i jak juz zniknie choc troche tzw.' flytt-låda'ow' - czyli kartonow przeprowadzajacych (doslownie tlumaczac). Mamy mnostwo låda'ow naprawde ogromna ilosc - czlowiek by najchetniej wywalil polowe rzeczy podczas przeproadzki - w ogole podczas takich imprez, to sie w czlowieku najgorsze instykty budza, moim zdaniem - agresja werbalna,foch na rzeczy martwe oraz ogolna podejrzliwosc dotyczaca materii nieozywionej,np ze krzeslo sie zlosliwie tak obrocilo, aby nogami swemi zahaczyc o framuge drzwi i wyrznac oparciem w moja brode,przytrzaskujac mi jezyk...nagle sie rowniez okazuje, ze kondycja fizyczna jakas taka mierna w najlepszym wypadku,czlowiek sie poci i dostaje zadyszki przy byle czajniku w dloni i niewielkiej ilosci schodow...kretych,moze to robi roznice....?

ide spac bo mam czkawke od godziny i nie moge przestac,caly komp mi lata przed oczami.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

poniedzialki sa nudne

zwlaszcza, gdy sie plywa a statek stoi na stoczni i pracy nie ma :-( wszyscy w pospiechu gdzies pedza po ulicy a ja siedze w domu. nie - nie zarabiam rowniez. takie sobie uczucie, powiem szczerze.

pogoda jest ok ale tylko ok - slonce i 16 stopni,a wiec szalu nie ma,mimo to zaryzykuje sandaly. juz najwyzszy czas dac moim girom troche slonca i swiezego powietrza.

strasznie mnie irytuje moja sytuacja zawodowa,zwlaszcza jak ma sie dom na karku - finansowo. Pewnie,zarabiam naprawde duzo...ale pod warunkiem, ze zadzwonia. Czasem jest tak,ze sie siedzi w domu ze dwa tygodnie i ani widu ani slychu,a czasem tak, ze caly miesiac Cie ganiaja i pod koniec padasz z wycienczenia. Teraz zaczyna sie ponownie okres prosperity finansowej - jakos tak do wrzesnia,pazdziernika - bede miala duzo pracy,duzo pieniedzy na koncie...a potem? Bog raczy wiedziec...i znow czekanie pod telefonem....a kredyt w banku czeka i ma w dupie czy mialam caly etat w tym miesiacu czy tylko polowke a moze wcale.

uchh,sorry za takie marudzenie ale jakos tak mnie dzis wzielo. ide cos robic ze soba, ciao.

piątek, 5 czerwca 2009

mieszkanko

tak jak juz mowilam,byly u nas bardzo mile panie i zmienily nam troszke mieszkanko textyliami.Przede wszystkim.Nawet nie myslalam, ze to tak pojdzie gladko.Oczywiscie kazaly nam wyniesc polowe rzeczy albo do piwnicy albo w ogole(mam na mysli permanentne wyniesienie pt. 'idz z tym i nie wracaj'). Bardzo sie ciesze ze bylam na statku buahahah - i to M. a nie ja latal w ta i z powrotem z tymi rzeczami - a schodki u nas nielekkie,krete i waskie.Z winda dla staruszkow.Takie specjalne krzeselko jest dla staruszkow, co jezdzi po schodach - a w zasadzie po poreczy (nie - nie jest to predkosc 80km/h - uprzedzajac pytania). zajmuje zajebiscie duzo miejsca, a te osoby, ktore nim jezdza to dwie stare zasuszone wiedzmy-donosicielki,ktorym NA PEWNO nie zaszkodziloby gdyby tak ktos je puscil z tym krzeselkiem wiuuuuuu! do przodu i nie zatrzymal.Bylo strasznie fajnie jak przez te malutkie kreciutkie waziutkie schodeczki znosilismy wanne - dla ulatwienia dodam, iz byl to rozmiar standard.Rozwazalismy wyrzucenie jej przez okno nie zwazajac na ewentualne ofiary, tacy bylismy zdesperowani bo nie moglismy 'zakrecic' z nia przez to zasrane krzeselko.Ale dalismy rade,ryzykujac uszkodzenie kregoslupa M. Przez te krete schody powaznie rozwazamy przeprowadzke z pomoca balkonu - seriously.Tu sie tak robi na co dzien niemalze.
Wrocilam w poniedzialek ze statku,w poniedzialek M.mial operacje barku - a teraz siedzi w domu i syka - bardzo go boli,nie mozna go w ogole dotknac,ze nie wspomne o innych rzeczach....Ja bylam u dentysty i przezylam, co uwazam za swoj maly osobisty sukces....
Uciekam teraz - ide pobiegac,fajna pogoda na bieganie.

foto z mieszkanka :-)







niedziela, 24 maja 2009

srebrne sztucce i telefon

aha, zapomnialam dodac, ze sprawilam sobie nowy telefon. To znaczy nowego operatora. Tele2. Albo inaczej - Franka. Frank to postac z reklam Tele2, z bardzo charakterytsycznym glebokim glosem tenora i czarnym kolorem welny - a wiec czarna owca. Chce zrezygnowac z 3 - tre - juz po prostu nie moge zwyczajnie. No,przeciez ilez mozna - wydzwaniac do biura obslugi i dopytywac sie co tym razem z zasiegiem...???dopiero jak im oznajmilam spokojnie,ze chce zrezygnowac, to sie szalenczo zainteresowali moim technicznym problemem (przedtem bylo odsylanie od Annasza do Kajfasza, ze tak po biblijnemu to ujme),aby po paru dniach histerycznego dzwonienia do mnie i potwierdzania jakichs rzeczy i danych, przyslac mi zrezygnowanego smsa, no, ze tak - mam racje - moja historia (whatever) potwierdza, ze mialam problemy z zasiegiem i siecia. Zadzwonie do nich jutro i znow sprobuje zrezygnowac. Na pewno miedzy linijkami mi powiedza, ze grozi to slepota i impotencja.

Podczas naszego pakowania odkrylam w M. nieznane poklady czulosci do niektorych zakurzonych kreatur z wylupanymi oczami z lat 60-tych,tudziez do tureckich popielniczek z poczatku ubieglego wieku (skad ta tureckosc???) albo podstawek do doniczek z nieistniejacej juz szwedzko-amerykanskiej linii promowej (lata 30). Odkrylismy rowniez, ze tajemniczy piekny mebel z ciemnego drewna stojacy w kacie duzego pokoju za kijami golfowymi (ktore zawsze wygladaja jakby ich ktos wlasnie uzyl) kryje w sobie cala zastawe srebrnych sztuccow na dwanascie osob. Sztucce sa z - uwaga - 1873 roku. W Stanach bylabym juz zapewne milionerem
bo tam wszystko co ma powyzej 100 lat to juz jest obled i ludzie sie doktoryzuja z takich rzeczy z buta. Hmm,no nie w Europie przynajmniej. Wiec - ad hoc - mebel jest zajebiscie ciezki, sztuccow szkoda wyrzucic a sprzedac na E-bayu to pewnie bedzie ciezko no i przeslij to jeszcze np do Kiruny na gore. Zdrowia zycze.Samo wyslanie bedzie kosztowac majatek a sztucce ciezkie i pewnie dosc cenne. ZAWSZE ZAWSZE takie rzeczy krowiaste wychodza przy przeprowadzkach,prawda?? A to sztucce,a to jakis trup w scianie a to cos innego - zawsze jak sie czlowiekowi spieszy i chce dobrze.
Dopsz,naprawde lece juz - ciao!!!

kartony czesc 1

a my sprzatamy sprzatamy sprzatamy...boze zloty - caly dzien to zajelo - sprzatamy bo w srode ma przyjsc makler z taka jedna pania, co sie zajmuje urzadzaniem wnetrz i powiedziec nam, co jeszcze wymagane jest, aby zrobic ladne zdjecia do katalogu. Ewentualnie pani dorzuci jakies swoje gadzety typu poduszki czy jakis maly dywanik - wszystko po to aby bylo zgodne z obecnymi trendami i aby szybko sie sprzedalo - bo wszystkim na tym jednakowo zalezy. I wszystkie te uslugi sa w w tych 3 procentach, ktore placimy od sprzedazy za posrednictwo. Kurcze,czy to nie jest fajnie pomyslane? Jak ja sobie przypomne,gdy sprzedawalam swoje mieszkanie z tym agentem od siedmiu bolesci - to mi sie wlos na glowie jezy i cud boski, ze ja w ogole to sprzedalam! Tutaj agencja naprawde z Toba wspolpracuje i nawet ogladanie mieszkania tak organizuje aby bylo paru zwiedzajacych za jednym zamachem a nie - jeden o 9 rano,drugi o 13 trzeci o 19, nastepny jutro o 15 itp itd. Poza tym jak jest ich paru naraz to tez takie uczucie 'presji' dziala - na zasadzie ''aha,to sa jeszcze inni co sa zainteresowani''...
Mamy nadzieje, ze sie szybko sprzeda i za cene jaka oczekujemy - makler mowi ze ta dzielnica jest obecnie bardzo popularna, cos jak szczecinskie Bukowe - nowe budownictwo,wielki park z jednego okna a z okna po przeciwnej stronie - widok na Skattegat,5 minut do plazy,zaraz za drzwiami 4 linie tramwajowe i 2 autobusowe - okolo 9 minut do centrum. Nam bardziej zalezy na czasie niz cenie - pozyczylismy 'dokladke' od banku do kredytu na taka kwote za jaka oczekujemy sprzedac mieszkanie - i w ciagu 3 miesiecy MUSIMY je oddac z odsetkami. Mieszkanie w naszym bloczku, pietro nizej, w stanie o wiele gorszym (mieszkal tam miejscowy pijaczyna - tak,w SE tez sie to zdarza) sprzedalo sie w 3 tygodnie za cene wyzsza o 100 000 sek niz oczekiwano. Kurcze,posikalabym sie po nogach gdybysmy dostali ciut wiecej - natychmiast bysmy wplacili to akonto naszego gigantycznego kredytu na dom. Stad ta histeria w pakowaniu sie i odnawianiu. Poza tym wprowadzke mamy na 1 sierpnia, jak czlowiek usiadzie i policzy to wcale tak duzo czasu nie zostalo - biorac pod uwage, ze oboje plywamy i nie ma nas polowe tego.


A poza tym to jutro ma byc cieplo,nawet upiornie cieplo jak na SE w maju, bo az 22 stopnie!!! Musze zrobic swoje 'zimowe' stopy - pomalowac pazury, poscierac to i owo, to samo z dlonmi - coraz mniej textyliow, coraz mniej mozna ukryc - np. to ze sie bylo leniwym cala zime i zamiast scierac masowac i malowac, to sie te pazury obgryzalo. Jestem w ogole jakas taka niegotowa na to lato - tak jakbym spala wiele miesiecy.

Nic tam,ide ogladac 'Grey's Anatomy' - wlasnie sie dowiedzialam ze to nie Derek zdradzil swoja zone z Meredith ale zona jego przedtem!!!! Ha!

alerrrrrrrgia

hahahahah - dostalam straszliwie upiornej alergii po tej smörgåstårta - spuchlam troche na twarzy,cialo mi pokryly charakterystyczne babelki alergiczne...ale bylo fajnie...:-(

piątek, 22 maja 2009

uff läääängesen....

to znaczy po szwedzku - dawno temu - w mowie ulicznej ('lengesen') - no wiec jakis czas mnie tu nie bylo,wiem...duzo sie zdarzylo - z pomniejszych zdarzen to KUPILISMY wreszcie ten cholerny dom!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
teraz sie miotamy w remoncie naszego malego mieszkanka na sprzedaz - wytapetowalismy sypialnie,odswiezylismy lazienke kupujac nowe krolewskie siedzisko toaletowe oraz lustro, prysznic a nawet zaslonke nowa :-)

ostatnio bylo jakos malo smiesznie w moim zyciu,a napisalabym nawet, ze wrecz przeciwnie ale wracam do formy i juz zaraz bedzie tu ironicznie, sarkastycznie i troche do smiechu.

ogladam ostatnio namietnie 'Grey's anatomy' - ale kurcze felek super serial!!!!nie moge sie oderwac od komputera normalnie - musze troche nadrobic bo w TV leci juz sezon 5 a ja dopiero na poczatku 2 - niechcacy obejrzalam (nie wiem co prawda jak mozna niechcacy obejrzec ale jednak) i juz wiem za duzo,cholerka. Ale nic - przezyje :-)

spadam zjesc smörgåstårta - osiagniecie moim zdaniem szwedzkiej kuchni najwieksze!!!chcialabym przywiezc do PL kiedys aby wszyscy sprobowali,ale to jest diabelnie delikatna materia - musi byc w lodowce caly czas i nieprzemieszczana bo sie rozwali - chybotliwa kostrukcja w chleba tostowego,mnostwa krewetek,majonezu i jajek.normalnie,reset systemu takie smaczne!!!

caluski :-)

wtorek, 21 kwietnia 2009

Totalne bziki

No wiec, natrafilam na bardzo ciekawa dyskusje w internecie pod tytulem: '' Totalne bziki naszych facetow''. Dziewczyny sie rozpisaly bardzo, a ja sie usmialam jak norka, przedstawiam dwa ponizej :

Wega:

A co napiszę niech ma, a więc mój TŻ:
- wychodząc z domu żegna się sto razy mówiąc "pa", "na razie", "cześć", "idę" i tak w kółko do czasu wypchnięcia za drzwi i na schodach jeszcze "pa, pa";
- po przyjściu do domu sprawdza (w czym nie wolno mu absolutnie przeszkadzać) czy buty są czyste (przecież mógł w coś wdepnąć, choć bardzo uważa i jak idzie to nie raz sprawdza czy podeszwa aby czysta), kurtkę i tu dokładnie nie wiem (aż tak nie jestem wtajemniczona) ale na pewno czy szwy (szczególnie pod pachami) są całe (całość sprawdzania to standardowo 10-15 min) i czasem mnie prosi, żeby sprawdziła "jak ty zobaczysz to już będę pewny";
- do sprawdzanek należy też gaz, grzejniki, pralka i inne ale z tym to już się teraz kryje;
- wychodząc z samochodu (jak i wchodząc) robi dziwne wygibasy "żeby się nie pobrudzić" (samochód jest oczywiście czysty);
- kontakty z mechanikiem pozostawia mi ("lepiej się znasz");
Obecnie to tyle, ale dawniej miał występy typu wstanie o 5 rano, żeby umyć okna (szkoda to akurat mogło mu zostać).

Teje:

No to u mnie jest troszkę inaczej, bo to je jestem tą bałąganiącą połówką. No ale najciekawsze bziki TŻta to:

-dyskusje z telewizorem ( czasem myślę, że ktoś pryszedł i się kłócą albo że coś się dzieje)
- spacer z psem nas smyczy i powrót bez psa, za to ze smyczą... ( nie wiem, jak on to robi...)
- porządkowanie moich nut, tekstów, książek itd tak, ze potem nic nie mogę znaleźć
-robienie cudownych dowcipów w stylu - jedziemy do lasu i on mnie gubi, jesteśmy w obcym mieście i on mnie gubi
-nie wpuszczanie mnie do samochodu - czyli ja pdejdę do drzwi, on podjeżdża dwa metry i się zatrzymuje, dochodzę, znowu niemalże dotykam klamki, a on znowu odjeżdża
-kupno całej ośmiornicy i położenie jej w lodówce w taki sposób, że na mnei wypadła, jak tylko otworzyłałm drzwi...
-skarżenie sie, że wszystko, co ugotuję, jest za ostre ( nawet, jeżeli mówimy o sałatce z mango i krewetek..)
-dyskuscje, po co aj w ogóle ćwicze i ganiam na siłownię, skoro i tak za chuda jestem


No a moj osobisty szwedzki M?

no coz, chyba nie jest az tak bardzo zle ale:
- nie rozroznia kolorow i podstawowych czesci garderoby,wlasnie typu sukienka-spodniczka,ponczochy-rajstopy, sweterek-bluzeczka, a nawet kurtka-plaszczyk. ale stringi?nie ma problemu...

-jezeli pragnie sie popisac w kuchni,zaczyna czyscic i zmywac wszystko juz w trackie gotowania, tak, ze czesto przypala lub zapomina, ze w ogole sie cos gotuje,tak jest zajety doszorowywaniem brytfanki np

- kiedy jemy sniadanie,ledwo przelknie ostatni kes, rzuca sie w histerii do zmywarki i sprzata wszystko ze stolu,lacznie z talerzem na ktorym wciaz lezy moja nadgryziona kanapka (ja jem wolniej) - ''zebysmy tak przy brudnych garach nie siedzieli''...

- chcialby robic ze mna zawody na bekniecie,ale sie nie daje juz dwa lata
a jak Wasi?

caluski,ide cos porobic :-)




dawno mie tu nie bylo, wiec musze sie sprezyc.
po pierwsze: taka straszna dupa z uszami ze mnie, ze normalnie rece i biust opada, no nie da sie, nie da mnie traktowac jak odpowiedzialnego czlowieka. Zadzwonila M. do mnie w poniedzialek dosyc rano, aby dac mi prace. Czyli jak zawsze. Powinnam byla sie spodziewac i przykleic do telefonu. Ale tym razem - bedac mocno przeziebiona - sie nie przykleilam, jak to zwykle czynie w poniedzialki. No i nie uslyszalam,kurwa, tego fona!!!!!! Jak juz bylo po ptokach, czyli po 20 minutach, co dla mojej szefowej jest wiecznoscia, zadzwonilam, no ale oczywiscie bylo za pozno. No i nie mam pracy w tym tygodniu. Fajnie,nie? A jaka fajna bezsilnosc - no bo, do cholery, co mam zrobic?? powiesic sie?? Chcialam sie jakos ukarac za ta glupote, no ale jak mozna ukarac samego siebie?? I tak juz postanowilam tydzien temu, ze slodyczy nie tykam przez pol roku, wiec wiekszej tortury nie umiem sobie zadac. wszystko przez ta zasrana suszarke!!! bo jest glosna jak szatan, nic nie slychac, nawet gdyby ktos przylazl pod okno z mlotem pneumatycznym, to nie ma przebacz - suszarka zwycieza wszystko. Uffff....
po drugie: zupelnie nie wspomnialam o tym domu, jak tam dalej poszlo. Nie wiem w ogole co ja sobie tam mysle w tej mojej pustej strasznie makowce. przedstawie tutaj zdjecie rzeczonego domu :
nie jest az taki straszny, nie? Bylismy na wizytacji w niedziele, bardzo sie nam podobal w srodku (w sierotku) , chcemy go kupic, ale ale...to nie jest takie proste tutaj w Szwedowni. To nie jest tak,ze masz 4 miliony do wydania i se myslisz ze se mozesz ot,tak kupic dom. Nie nie nie. Powiem tak: jestesmy powaznie zainteresowani kupnem domu juz od jakichs 3 tygodni. I jak pisze, ze powaznie to nie mam na mysli,ze rozmawialismy o tym ogladajac Si-Es-Aj pewnego wieczoru, ale ze rozmawialismy juz z bankiem, wiemy na czym stoimy finansowo, przejrzelismy nasze finanse, oszczednosci, wydatki - slowem jestesmy przygotowani jak wzorowy szwedzki uczen. Cala ta historia z tym biurem ktore sie nazywa HSB i ma bardzo dumne z siebie logo, z jakas korona i zlotem i w ogole w ogole, jest dluga i skomplikowana. W skrocie napisze tylko,ze po tych 3 tygodniach zniecierpliwony M. zadzwonil do nich w piatek, a konkretnie do naszej Dzesiki, ktora zwie sie naszym osobistym maklerem. Zwazcie, ze slowo zniecierpliwiony w Szwecji to juz niemal wykroczenie, a zniecierpliwic M. to sie trzeba nameczyc i napocic a i tak efekt niewiadomy. Zadzwonil, bo Dzesika obiecala ze zadzwoni ale nie zadzwonila, co zreszta zdarzylo sie juz dwukrotnie, co pozwolilo mi wysnuc ostrozny wniosek, ze moze jest troche nieprofesjonalna.. Normalnie w PL to bym juz jej chyba wyrwala flaki przez telefon, bo mnie takie sytuacje stresuja nieziemsko. No i M. dzwoni, a ona cwierkajaco mu oznajmia, ze w zwiazku z tym, ze czekamy juz tak dlugo i wciaz bez domu, to mozemy sobie wybrac dom nr 40 lub nr 11. I ze w nr 40 bedzie wizytacja w niedziele. No to M. ucieszony mi oznajmia, ze dom to juz prawie w kieszeni mamy tylko go se pojdziemy jeszcze raz obejrzec. Dobra, mowie, nie wiem po cholere tam lezc raz jeszcze, zamiast od razu jej powiedziec - ok, bierzemy - i zobaczyc co sie stanie, no ale spoko, jestesmy w SE, tutaj trzeba wszystko na spokojnie. OK.No i idziemy na ta wizytacje w niedziele, pizga tak ze leb z kopytami urywa na dzien dobry, na wizytacji mnostwo ludzi, dzieci, psy jakies - koszmar normalnie. Wszyscy na boso. Kafka to by sie pochorowal tam z radosci, takie towarzystwo zastalismy. Przeszlismy sie w ta i z powrotem, ja z moim wielgachnym aparatem (podejrzliwe spojrzenia maklerow) no i idziemy do Dzesiki. No i M. mowi - to my sie zdecydowalismy,chcemy ten dom - a ona tak patrzy na niego i na mnie z usmiechem i mowi - no tak, oczywiscie, cudownie (vad bra) , zadzwonie do panstwa w srode i porozmawiamy- a M. sie pyta - bo ten dom jest dostepny,tak? - a ona na to - no w sumie tak, tylko czekam jeszcze na ostateczna rezygnacje innej pary,stad ta sroda - M.blednie troche a ja na to - to chyba jakies kpiny sa - a Dzesika - przepraszam? - widze ze M. mi posyla zabojcze spojrzenie ale ja to pierdole,bo ile mozna czekac - dwa dni temu poinformowala nas pani ze mozemy sobie wybrac,to jak?sytuacja sie zmienila w ciagu weekendu?? - (oczywiscie w SE jest niemozliwe zalatwienie czegokolwiek w weekend,nawet jakby czlowiek umieral - pytanie bylo wiec podchwytliwe), a Dzesika na to zaczyna sie gesto tlumaczyc, ze ona jest pewna ze oni zrezygnuja ale rozumiecie panstwo ze dopoki nie mam tego w reku to sie nie moge umawiac na sprzedaz z innymi i ze ona na 100 procent zadzwoni, na co ja sie gorzko usmiecham i kwasno komentuje, ze ostatnie obietnice cos jej nie wychodza, na co widze ze M. niemal sie resetuje ze wstydu. Trudno. Po paru sekundach widze ze Dzesika odciaga M. na bok i cos z nim szpecze tak, by nikt nie slyszal. Potem sie okazuje, ze ona w sumie moglaby sie z nami umowic od razu,ale nie przy takiej liczbie wizytatorow,oraz wypytala go o szczegoly bankowe. Jestem przekonana, ze gdyby nie moja kwasnosc, to by do tej poufnej rozmowy nie doszlo, bo ona sie chyba przejela. W koncu, na rany chrystusa - przeciez my chcemy im dac kupe kasy, to moze najwyzszy czas zeby ktos sie nami zajal!! no wiec czekamy do jutra :-)

zaraz napisze kolejny post o tym, na co natrafilam na necie :-)


sobota, 18 kwietnia 2009

sztokholm göteborg


odwiedzili mnie krejzole ze Sztokholmu w poniedzialek. zamieszczam pierwsze zdjecie z dnia II,opisze pozniej bo teraz sie spiesze :-)

piątek, 3 kwietnia 2009

i hate this part right here...


tak sie wlasnie czuje



prosze sobie kliknac na te czerwone literki...

bardzo mi przykro,nie bedzie smiesznie,jest mi zajebiscie smutno...

CDN...
dopsz...
w zwiazku z tym ze pogoda beznadziejna totalnie totalnie totalnie, to puszcze tutaj pare zdjec z bardzo slonecznych wakacji w Grecji we wrzesniu zeszlego roku. Czesc jest ciut przeswietlona,bo slonce tak dawalo ze nie szlo nawet z filtrami...zapraszam do marzen o nadchodzacym juz wkrotce lecie :-)



musze napisac jedno: ten blog ma wlasne zycie - sam mi ustawia jakos dziko te zdjecia. no trudno - bedzie taki artystyczny balagan...

uschhh,jak ja tesknie do stroju kapielowego i cyckow na wierzchu!!!

mu.(jak na kroovaka przystalo)

czwartek, 2 kwietnia 2009

niechcenie sie

i tak: mialam isc na silownie dzisiaj i oczywiscie nigdzie nie poszlam. pocieszam sie mysla ze w sumie niewiele zjadlam dzis wiec nie ma czego sie bac...troche to nielogiczne,ale dla wszystkich babeczek ktore to czytaja w pelni zrozumiale...:-)

kupilam torbe dzisiaj...bardzo ladna....droga....DKNY...wielgachna jak stodola,jak boga kocham,nie widzieliscie na pewno wiekszej do codziennego uzytku - wkrotce bede kupowala walizki na kolkach jako 'every-day' torbuszki.

dostalam dzis upiornie pozytywna i radosna ulotke z urzedu skarbowego szwedzkiego z napisem ''Dags att deklarera'' co jak sie nietrudno domyslic,oznacza ni mniej ni wiecej ze czas sie rozliczyc. To wszystko co mi przyslali ma taki charakter jakbym nic innego nie robila caly rok tylko czekala z niecierpliwoscia na rozliczenie coroczne,przebierajac z nogi na noge i denerwujac sie, ze tylko raz w roku,czemu nie wiecej przeciez to taka radocha... boze...

no wiec, ad hoc, wynika z tego ze mi maja zwrocic pare tysiecy koron...w ogole nic nie kumam,przeciez ja prawie wcale nie pracowalam w zeszlym roku. ja wcale nie chce tych ich pieniedzy bo znajac Szwedow z ich poznym zaplonem,to sie w pazdzierniku dogrzebia ze a,nie - jednak to ja im a nie oni mi i nie pare tysiecy a kilkanascie albo cos w tym stylu. normalnie w PL to juz bym pewnie pila na czesc zwrotu podatku,tutaj to trzeba traktowac z podejrzliwoscia. wyglada na to ze urzedy skarbowe sa na calym swiecie czyms w rodzaju skunksa - bardzo atrakcyjny wizualnie,ale jak podniesie ogon, to smierdzi dlugo i skutecznie. czesto bez powodu.

chcialam napisac jeszcze co jest klasycznym zwrotem Szwedow gdy do ciebie dzwonia,bo mnie to niezmiennie irytuje. Pierwsza fraza zaraz po 'hejsan' jest ZAWSZE absolutnie zawsze ''vad gör du?' (vo jor du), co oznacza pytanie co robisz w danym momencie. jest to dla mnie totalnie bezsensowne i niewytlumaczalnie glupie pytanie. Przede wszystkim w wiekszosci przypadkow ludzie dzwonia do siebie bo czegos chca wiec juz z gory mozna zalozyc ze maja w dupie Twoja odpowiedz. a po drugie,pytanie dotyczy scislej terazniejszosci a wiec jak to - co robie??? no przeciez wlasnie kurde zadzwoniles/as i z Toba GADAM!!!!!!!czy Szwedzi naprawde nie moga sie zapytac np ''jak sie masz'' albo ''gdzie jestes''?? nawet gdy ja zaczynam rozmowe: ''czesc jak sie masz/co slychac'' odpowiedz brzmi ZAWSZE : ''aa wszystko w porzadku. CO ROBISZ?''...don kichot normalnie...

ide popatrzec troche na pudlo (42 cale LCD),moze cos upoluje tam jakies 'si es aj majami' czy cos...

środa, 1 kwietnia 2009

martensy

aha i moje martensy nie przyszly...na pewno ktos je se wzial...szubrawcy...dobrze ze nie zaplacilam od razu bo ja zawsze taka naiwna jestem ale nie tym razem...dziwne...

wiec i ja sobie tutaj ponominuje :

Ceramika Sylwia Kolasinska


ta daaa!!!!i teraz S. jest juz nominowana i nie ma wyjscia :-)

jestem!!!

z powrotem na ladzie!! i bez bledow teraz bedzie - hurra hurra!!

z nowosci: myslimy aby kupic dom. tzn ja nie mysle, ja sie tylko dostosowywuje. M.sobie wymyslil zajebiscie drogi budynek, nad brzegiem morza z widokiem na cale wybrzeze z jadalni. Jest piekny nie ma co tam udawac,ale kurcze cena jest taka ze jak uslyszalam to wywinelam barana o sufit normalnie. 'Vad?????' z takim specjalnym przydechem na koncowke slowa to takie szwedzkie niedowierzajace 'co' (w domysle czy cie zupelnie popierdolilo czy tylko nie wziales lekow z rana)

czekamy na odpowiedz od maklera,bo wyobrazcie sobie mimo tego ze cena jest z ksiezyca to jest kolejka!!!!wyglada na to ze wszyscy spia na pieniadzach tylko ja to jakos przeoczylam.

dostalam wczoraj wyplate wiec jestem zabezpieczona i uzbrojona na zakupy wiosenne - musze kupic jakies trzewiki i torbe. obsesyjnie szukam torby wielkiej najlepiej skorzanej ale niekoniecznie, worka tzw 'city' z wykluczeniem toreb o wartosci powyzej 1500zl. jesli ktos ma jakie pomysly prosze sie wpisac tudziez wpisac strone internetowa. dziekuje za uwage.

wiosna sie zrobila tutaj. oczywiscie dla Szwedow wiosna to juz byla w lutym przy temperaturze 2 stopni powyzej zera - självklart(wymawia sie z takim jakby ''przytupem'' slownym,na zasadzie - ALEZ oczywiscie gdzies ty sie podziewal ze nie wiesz?!?) - ale dla normalnego Europejczyka wiosna zaczyna sie w okolicach konca marca i temperaturze powyzej powiedzmy 8/9 stopni.chyba czas wyciagnac moje wielkie okulary-muchy, i byc 'chic' :-)

na razie uciekam,musze isc na control check do lekarza,takiego tylko dla panienek.

cwir cwir

środa, 25 marca 2009

ponownie na burcie

najpierw troche ponarzekam , a potem juz bedzie weselej:
znow jestem na burcie - bylam w Polce wiec niespecjalnie mialam czas na pisanie mojego blogiczka...
jestem troche przeziebiona (znow!), ja nie wiem - naprawde - leb mi peka i zatoki nawalaja,mam nadzieje ze samo przejdzie.
w domu bylo tak sobie - najpierw z napieciem czekalismy na wynik badania B.,strasznie to przezylam,wyjac - czy to nie rak czy co. Na szczescie nie-rak,tak ze najgorsze wykluczone. Potem pojechawszy do P. odkrylam ze moja przyjaciolka mocno schudla,do tego stopnia,ze az sie troszke zmartwilam, bo znikla gdzies osoba ktora znam od paru dobrych juz lat... a poza ttym pol mojej rodziny bylo chore,wiec tez specjalnie nie zaszalelismy...

jakas taka spiczniala jestem dzis,nie wiem czy to dlatego ze troche jestem 'nie-tego' czy dlatego ze mam drugi dzien okresu - chodze i dziamgam,jedyna osoba do ktorej sie jakos tam krzywo usmiecham to moj szef M., ktory nazywa mnie 'Meteluchem' - czyli np. 'jak sie masz,Meteluch' albo 'czy chcesz pracowac w przyszlym tygodniu,Meteluch' itp - uroczy czlowiek.

mielismy rowniez dzis i wczoraj pasazerke norweska,ktora caly czas chodzila i powtarzala 'miau'. np.podchodzi do baru w restauracji i mowi 'jedno piwo, miau'. jak to pierwszy raz uslyszalam to myslalam ze sie moze przeslyszalam,bo wiadomo ja i szwedzki to tego...ale jak za drugim i trzecim razem to powtorzyla,to moj kolega w koncu nie wytrzymal i sie zapytal 'no ale czemu pani tak ciagle mowi miau??' (bo wygladala na normalna,spasiona Norwezke okolo 40tki) a ona na to 'bo to miedzynarodowe slowo - wszyscy rozumieja'...w ogole nawet nie skomentowalismy tego tylko sie na siebie spojrzelismy - nie, no niewatpliwie troche racji ma...

czwartek, 12 marca 2009

na burcie Sagi

moze tak byc ze w dzisiejszym poscie bedzie bardzo duzo beldow ortograficzno-interpunkcyjnych bo ten komputer z kotrego pisze jest szalenie szalenie wolny i nie widze co pisze - tzn komputer nie nadaza,wiec dopiero po 5 sekundach widze jaki blad zrobilam a ze nie mam czasu bom w pracy to bedzie 'blednie' dzisiaj.
zaczal padac snieg w Oslo,niech to szlag trafi ciezki - kiedy ta wiosna?????i husta troche i wieje nic tylko sie wieszac.
przyjezadzam trowniez za dwa tygodnie na burte i bede miala taki fajny schemat ze normalnie kuuuul,bede miala czas i na silownie i na internet (bo tutaj na internet czas trzrzeba miec - takie tempo strasznie zniechceca).
pekl mi biustonosz wczoraj i lada chwila mi zaqbraknie - do poniedzialku - moze bede bez chodzic...?zabraknie mi rowniez jednej kopszuli-czystej-jak ja liczylam???
nie ma duzo pasazerow - w skrocie zwanych PAXami - wiecv jest luz,normalnie bajka tak pracowac.
ide sie przebrac i spadam do hotelu,scielic lozka...yupi!:-(

piątek, 6 marca 2009

rozowe martensy i stol z przeceny


No wiec, kupilam sobie dzis martensy. Rozowe. M. sie bardzo nie spodobaly, ale jemu sie nie spodobaly tez moje wielkie okulary-muchy, ktore kupilam na przecenie na burcie Sagi. Super modne, absolutnie na czasie i wygladam jak Jackie Kennedy! A te martensiczki sa przeslodkie, ten roz zrobil z nich taka jakby groteske tej marki,bo one w gruncie rzeczy maja dosc ciezkawa budowe. I na dodatek te jeszcze sie blyszcza - no,czad po prostu!
Poza tym razem z M. calkiem przypadkiem wlezlismy na likwidacje sklepu meblowego i kupilismy za jednym zamachem stolik kawowy do 'dagsrum' i stolik pod to jego wypasione na maxa TV. Bo to co teraz tam stoi, to nie wiem....az wstyd...groteska jakas - jakby na zajeciach ZPT robil 30 lat temu. Wszystkie kable i jakies bzdury tam sie placza, jak chcesz tam w przyplywie dobrej woli odkurzyc, to ni chuja rury od odkurzacza nie wyciagniesz z powrotem, bez uprzedniego rozlozenia jej na czesci.
M. jest coraz bardziej zestresowany reorganizacja w pracy (ktora,przypomne,sam sobie zafundowal - nikt go tam pod pistoletem nie trzymal), uwaza, ze sie nie wyrobi do czerwca i gdyby mogl, to by siedzial w pracy 24/7, z tym, ze na szczescie istota ludzka ma pewne limity fizyczne. Chwala Bogu!
Ja wchodze w poniedzialek na burte na tydzien a potem to juz tylko jeden dzien i fruuuuuuuuuu! do Sz-na!!!! Kupilam sobie z tej okazji, cienkie rajstopowe skarpetki w HM'ie - powszechnie uznawane przez meska czesc populacji za najbardziej seksowna czesc garderoby kobiecej, zwlaszcza,gdy sa zuzyte i ciepniete w kat. Albo jak jedna opadnie za kostke, a druga jeszcze sie trzyma pomarszczona w okolicach kolana a kobieta tylko w majtkach np - uroczy widok. No, ale sa szalenie wygodne - zwlaszcza do pantofli, gdy ma sie spodnie na sobie - a tak chadzam w pracy. Sorry gajs. Mysle, ze nawet Angelina takowych uzywa od czasu do czasu.

Zaczynam miec wyrzuty sumienia teraz, ze kupilam te rozowe martensy. Boze,czy ja zawsze musze tak miec???Mi sie wlacza zwykle jakis taki glos, typu ''czy naprawde ich potrzebowalas?'' albo ''czy nie masz na co wydawac pieniedzy?'' i nie pomaga tlumaczenie drugiego glosu, ze ''tylek ci odpada ze zmeczenia,jak pracujesz po 15 godzin w knajpie, wiec mozesz sobie pozwolic na rozowe martensy''....wyglada na to, ze jestem schizofreniczka...geeezz....

rozowe martensy gora!!!!!!!!!!
howgh.

czwartek, 5 marca 2009

dzien wolny nr 4





Dzis postanowilam pokazac troche zdjec z mojego szwedzkiego mieszkanka, a w zasadzie M.'a, bo to jego wlasnosciowe. Te pierwsze, to nasz przedpokoj, drugie - czesc kuchni, ktora zasluguje na osobna historie a trzecie zdjecie to nasz duzy pokoj, zwany takze po szwedzku pokojem dziennym 'dagsrum'.
Panuje maly nielad jak zreszta widac na zdjeciach, ale to tak zawsze ze mna, zwlaszcza jak sie ktos przeprowadza do mieszkania kawalera. Czy wiecie co M. zrobil z osobnym pokojem na garderobe? Przerobil go na pokoik 'komputerowy'..!!!! Tzn. trzyma tam swoje dwa komputery, gry, konsole, DVD, CD oraz rozne dokumenty. Nie, no pewnie - skad mial wiedzec, ze sie do niego wprowadze za 10 lat (remont byl 10 lat temu), z 52-ma parami butow, 20-ma torebkami i masa ciuchow (z czego czesc ma wciaz nietkniete metki)..?!? No,ale mimo wszystko - zeby garderobe na cokolwiek przerabiac! A teraz, prosze bardzo - trzymamy buty i kurtki zimowe w piwnicy...Gdyby garderoba wciaz istniala, nie musielibysmy nic tam trzymac, procz moze nart czy zapasowych opon...

Co do kuchni, zrobilismy ja wlasnorecznie w sierpniu zeszlego roku. Serio. Zdarlismy stara kuchnie do golego betonu (ale byla jazda z niektorymi gwozdzmi w suficie - dlugie na 15 cm i grube na 3cm - trzymaly cala zabudowe. I wez to teraz wyrwij.) i kupilismy gotowa w IKEI. Tzn gotowa - oznacza to w paczkach. Pal licho, ze trzeba bylo samemu to skrecac - ale postawic, te wszystkie drzwiczki, uchwyty, oswietlenie i kafle...Po ptokach sie w ogole okazalo,ze pomylilismy kolory o jeden odcien i w rezultacie mozemy sie poszczycic sterylnym gabinetem dentystycznym...No, ale ogolnie jest spoko,moim zdaniem.

Najwiekszy problem byl z kaflami na scianie. Mielismy to robic razem z M. pewnego upalnego popoludnia - przygotowalismy zaprawe, kafle - srutututu,no wszystko po prostu. No i - oczywiscie - zadzwonili z pracy i musial jechac. A ja nigdy kafli nie kladlam nigdzie,zeby nie bylo watpliwosci. A zaprawa czeka. Czas uzytku - max 5 godzin. I - BRON BOZE - dolewac wody jak juz jest rozrobiona i uzywana. No dobra, nie?Mysle sobie - jezu 5 godzin, to co ja tu bede rzezbic - przeciez to tylko dwa kawalki sciany. Po trzech godzinach sie okazalo niestety, ze te jebaki z tej firmy zaprawowej klamia - bo ta zasrana zaprawa zaczela powaznie gestniec juz po 3 godzinach. a ja w polu, ze tak to ujme. Zostalo mi jeszcze ze 20 kafli do polozenia (10 cm na 10 cm). A ja tej szpachelki to juz bez calego wiadra nie wyjme. Boze, jak ja sie zdenerwowalam - jak na jakims cholernym egzaminie. Rzecz jasna, M. nie odbieral - a przeciez nie bede dzwonic do mojej kolezanki, ktora poza zakupami nie ma pojecia w ogole o swiecie, za to o najnowszej kolekcji Marca Jacobsa jak najbardziej. I mysle sobie - chuj - dolewam tej wody, bo nie zostane teraz z tymi paroma kaflami w rece, jest pozno wszystko pozamykane, zeby chociaz klej biurowy kupic, kurna felek.
M. wrocil, wesoly jak skowronek - ja tylko warczalam, ale zrobione bylo:-) Normalnie,nastepnym razem zawsze bede dolewala a nie leciala jak popieprzona do marketu po kolejna.

Wkrotce chcemy robic lazienke - na szczescie tym razem juz zrobimy ja fachowcem,bo sobie w ogole nie wyobrazam nas obojgu walczacych z instalacja wodno - kanalizacyjna. Nie wspomne o pradzie. Nie przezylibysmy tego remontu, mysle.

Jutro M. wraca - ja sobie wymyslilam, ze moze polecimy do Pragi - wylecielibysmy jutro i wrocili w niedziele poznym popoludniem. Ale niestety M. sie zaparl, ze drogo i ze pogoda do dupy - troche ma racji, z ta pogoda zwlaszcza, ale nie wiem w zwiazku z tym co bedziemy robic caly weekend,bo myslelismy o nartach szybkich tez, ale pogoda w najblizszym osrodku narciarskim jest okolo 5 stopni caly weekend, wiec tez srednio fajnie.

Slucham wlasnie Radia Zet przez internet - ale mi fajnie :-)Bylam dzis na silowni - pobiegalam 30 minut na biezni, a potem 15 minut na takim jakby steperze - dobrze sie czuje zawsze jak sie porzadnie poruszam. Nie moge sie doczekac juz wiosny i lata, zeby te tekstylia sciagnac i wysokie buty!!

Uciekam dzis, postaram sie cos skrobnac w weekend, bo potem caly tydzien juz bede na burcie bez netu.

Sija!!

środa, 4 marca 2009

wolny dzien nr 3



Siedze sobie w domu teraz i zmuszam sama siebie aby wyjsc chocby po francuska-bagietke-wanna-be, taka z Hemköpu za 11 koron. Hemköp to taki odpowiednik, powiedzmy, Reala - z ta mala roznica,ze Real stawia na wielkie hale z tysiacami metrow kwadratowych a Hemköp posiada zarowno wielke supermarkey , jak i male lokalne, jak np tutaj na Majornie. Hemköp jest stosunkowo drogi w porownaniu np do ICA Maxi, ktora jest odpowiednikiem Tesco - oba supermarkety,rzecz jasna, przescigaja sie w korzystniejszych ofertach, kartach klienta, specjalnych promocjach, przysylanych bezposrednio do Twojej skrzynki pocztowej, wykonane ze sredniej Twoich wykonanych dotychczas zakupow. Czyli - aby rozjasnic troszke - jesli przez ostatnie dwa miesiace np z uporem maniaka kupowalismy grecki jogurt (gesty, 12proc tluszczu) to ICA przysle mi specjalny kupon rabatowy na 20% tanszy jogurt nastepnym razem, gdy bede kupowala.
A propos skrzynek pocztowych i poczty ogolnie - w Szwecji nie istnieja skrzynki pocztowe, tak jak np w blokach na parterze,stalowe, ponumerowane. Nie. W Szwecji mamy dziury w drzwiach, do ktorych wrzuca sie korespondencje, do srodka przedpokoju. Jest to szczegolnie zajebiscie urocze, gdy po nocce w pracy blogo spisz, a o godzinie okolo 10 rano z wielkim hukiem wpada ci do przedpokoju najnowszy katalog IKEI, ktory wazy okolo 1kg, nie liczac reszty listow...Nie bylo jeszcze dnia abym sie w panice nie zerwala z lozka,przekonana, ze sie pieklo otworzylo albo w ogole nie wiem co... Zdjecie rzeczonej dziury w drzwiach wejsciowych u gory.

Co do poczty jako instytucji, to poczta w Szwecji przestala istniec jako taka, po jakims skandalu finansowym. Choc musze napisac jedno, abysmy tutaj znali proporcje . Dla Szwedow skandalem na skale narodowa jest fakt,ze w 1995 owczesna minister pracy Mona Sahlin za pieniadze rzadowe (placac karta kredytowa) nabyla swojemu glodnemu dziecku po jakiejs dlugiej podrozy baton Toblerone. Jeden - slownie. Do dzis wszyscy Szwedzi wspominaja to z glebokim oburzeniem a Mona Sahlin ma generalnie od tamtego dnia przesrane,chocby nie wiem co zrobila. No wiec, wracajac do poczty - na chwile obecna jedyna mozliwoscia, aby dostac tudziez wyslac paczke za posrednictwem poczty w szczatkowej wersji, jest pojscie na wybrana stacje benzynowa lub do co poniektorych warzywniakow. Czestym widokiem jest rowniez, ze jeden lokal dzieli sie np na poczte,punkt krawiecko - szewski i restauracje sushi. Oczywiscie powodem takiego stanu rzeczy jest upiornie prozaicznie - wysoki czynsz lokalu, a nie bynajmniej zapewnienie komfortu ewentualnym klientom.

Dzis jest wyjatkowo piekna pogoda, ale moj M. ktory jest doswiadczonym Szwedem powiedzial ze nie ma sie co cieszyc,bo w Szwecji wiosna przychodzi dopiero pod koniec kwietnia,czym mnie zalamal. Po czym pojechal do pracy. Bedzie tam do piatku. Sam sobie wymyslil jakas reorganizacje calego systemu i musi sie z tym wyrobic do czerwca,pozatrudniac troche ludzi i juz widze takie delikatne przeblyski nerwowosci w oczach.

Nic tam, musze wyjsc na zewnatzr troche choc strasznie mi sie nie chce - zadna z moich kolezanek nie ma dzis czasu wiec pewnie skoncze wieczorem z ''Little Britain'' przed telewizorem. Uwielbiam ich oboje, po prostu nie moge przestac sie smiac czasami. A z kogo sie smiejemy?Z siebie samych sie smiejemy!

Ciao.