środa, 25 marca 2009

ponownie na burcie

najpierw troche ponarzekam , a potem juz bedzie weselej:
znow jestem na burcie - bylam w Polce wiec niespecjalnie mialam czas na pisanie mojego blogiczka...
jestem troche przeziebiona (znow!), ja nie wiem - naprawde - leb mi peka i zatoki nawalaja,mam nadzieje ze samo przejdzie.
w domu bylo tak sobie - najpierw z napieciem czekalismy na wynik badania B.,strasznie to przezylam,wyjac - czy to nie rak czy co. Na szczescie nie-rak,tak ze najgorsze wykluczone. Potem pojechawszy do P. odkrylam ze moja przyjaciolka mocno schudla,do tego stopnia,ze az sie troszke zmartwilam, bo znikla gdzies osoba ktora znam od paru dobrych juz lat... a poza ttym pol mojej rodziny bylo chore,wiec tez specjalnie nie zaszalelismy...

jakas taka spiczniala jestem dzis,nie wiem czy to dlatego ze troche jestem 'nie-tego' czy dlatego ze mam drugi dzien okresu - chodze i dziamgam,jedyna osoba do ktorej sie jakos tam krzywo usmiecham to moj szef M., ktory nazywa mnie 'Meteluchem' - czyli np. 'jak sie masz,Meteluch' albo 'czy chcesz pracowac w przyszlym tygodniu,Meteluch' itp - uroczy czlowiek.

mielismy rowniez dzis i wczoraj pasazerke norweska,ktora caly czas chodzila i powtarzala 'miau'. np.podchodzi do baru w restauracji i mowi 'jedno piwo, miau'. jak to pierwszy raz uslyszalam to myslalam ze sie moze przeslyszalam,bo wiadomo ja i szwedzki to tego...ale jak za drugim i trzecim razem to powtorzyla,to moj kolega w koncu nie wytrzymal i sie zapytal 'no ale czemu pani tak ciagle mowi miau??' (bo wygladala na normalna,spasiona Norwezke okolo 40tki) a ona na to 'bo to miedzynarodowe slowo - wszyscy rozumieja'...w ogole nawet nie skomentowalismy tego tylko sie na siebie spojrzelismy - nie, no niewatpliwie troche racji ma...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz